Miałyśmy rozmawiać o swoich doświadczeniach i o tym, jaka jest w dzisiejszych czasach kondycja równouprawnienia w środowisku pracy, ale zdecydowałyśmy się temat ugryźć inaczej. 

My osobiście, jako kobiety, które są wykształcone, samodzielne, na stanowiskach, z umiejętnościami i kapitałem społecznym nie jesteśmy reprezentatywną grupą do tego, żeby gadać o zasadności ruchów feministycznych. Bo to nie jest o indywidualnym doświadczeniu i o tym, jak nas koledzy traktują w pracy, tylko o większych problemach społecznych i schematach myślowych, które dotyczą wszystkich, niezależnie od identyfikacji płciowej, orientacji czy grupy społecznej, z jaką się utożsamiamy. 

Żyjemy w dziwnym społeczeństwie – w trakcie transformacji. Jesteśmy pokoleniem przejściowym, w któym przedefiniowują się role społeczne. Kobiety już właściwie praktycznie zawsze pracują i zarządzają swoimi pieniędzmi, ale mimo wszystko i tak wykonują większość prac domowych. Tylko właściwie – co nam do tego? Jeśli kogoś to uszczęśliwia, to niech tak żyje. Tylko czy na pewno zadajemy sobie to kluczowe pytanie: co ja w ogóle robię i dlaczego? 

Skąd biorą się nasze przekonania o rolach płciowych?

Czego uczymy chłopców, a czego dziewczynki? Dlaczego wkurzony chłopiec jest ok, bo boys will be boys, a dziewczynka ma być grzeczna, schludna i nie przeklinać? Chłopcom kupujemy zestaw małego odkrywcy, a dziewczynce różowy odkurzacz i w ten sposób formujemy role społeczne i przekonania, które tkwią potem w nas przez lata, a są krzywdzące dla wszystkich, niezależnie identyfikacji płciowej. 

W kwestiach przekraczania granic (np. cielesnych) drugiego człowieka, żyjemy w bardzo podwójnych standardach, gdzie “klepanie po tyłeczku” koleżanki z pracy jest ok, dotykanie kobiet bez ich zgody jest ok, gdzie kobiety uczone są samoobrony, a ich strój jest tematem debaty publicznej lub wyroków sądów w kwestiach napadów czy gwałtów. 

Z kolei “chłopaki nie płaczą… tylko się wieszają” – słowami Janiny Bąk. Statystycznie mężczyźni rzadziej wyciągają rękę po pomoc psychiatryczą, bo przecież muszą być twardzielami. Te i inne wyryte w naszych mózgach jak w skale schematy myślenia na temat emocjonalności męskości i kobiecości uderzają w nas wszystkich. Radzimy więc przyglądać się sobie samym i sobie nawzajem i tworzyć przestrzeń dla innych i ich człowieczeństwa. Także w pracy. 

Jak okazujemy emocje i na co mamy zgodę w środowisku pracy?

Jako człowiek, niezależnie czy kobieta czy mężczyzna, mamy prawo do emocjonalności i do okazywania emocji, oczywiście z poszanowaniem granic innych osób. Bez bycia ocenianym/oceninaną, czy akurat może mam “te dni” albo wyrzut kortyzolu po siłce. Kobiecość i męskość to pewne spektrum, które w każdym z nas pracuje inaczej. I to jest ok. 

Skoro więc żyją w nas przekonania o tym, jak ktoś “powinien” się zachowywać, to z nich wyninkają też krzywdzące niekiedy realia pracy. To na pracodawcy leży odpowiedzialność za takie kwiatki jak na przykład pay gap (czyli różnica w zarobkach mężyzn i kobiet na porównywalnych stanowiskach i warunkach, sięgająca średnio nawet ok 20%!). Ten problem w ciągu ostatnich kilku lat się zmniejszył właśnie dzięki jego nagłaśnianiu, więc trzeba o tym mówić głośno. I nie, myślenie, że kobiety powinny po prostu poprosić o wyższe pensje jest błędne, bo nie uwzględnia presji kulturowej, w której jesteśmy wychowywani. 

Rolą leadershipu jest tworzyć bezpieczną przestrzeń dla pracowników

Niezależnie od ich płci i to leaderzy powinni przede wszystkim kwestionować swoje własne przekonania i schematy myślowe. Statystyki pokazują, że kobiety dużo częściej wątpią w swoje kompetencje, więc mając to na uwadze, powinniśmy zadbać o wyrównanie płac. 

Kwestionujmy swoje przekonania i schematy myślowe, opierając się na zasadzie, że wszyscy ludzie zasługują na szacunek. To że ktoś jest jakiś albo się jakoś zachowuje, nie znaczy, że komukolwiek swoje sposoby na życie narzuca czy podważa czyjeś wybory. Twórzmy sobie przestrzeń do naturalności, do bycia sobą, nie wciskajmy ludzi na siłę w foremki, które mamy w głowach, to nie będziemy chodzić sfrustrowani. A zadzieje się to dopiero w momencie, kiedy uwolnimy się od porównań i uznamy: ja jestem ok i ktoś inny też jest ok. 

Jako ludzie jesteśmy istotami mega złożonymi – nasze burze hormonów, nasza seksualność, nasze wychowanie są składowymi tego, kim jesteśmy, więc weźmy odpowiedzialność za siebie jako ludzi i nie powielajmy toksycznych schematów tylko dlatego, że zawsze tak było. 

Natomiast w pracy bądźmy dla siebie po prostu ludzcy, bo praca to tylko część naszego życia i wystarczy jej sobie nawzajem nie utrudniać. W pracy jesteśmy tylko w miejscu pracy. Przyszliśmy tam z różnych powodów – czy żeby się rozwijać, spełniać pasje, realizować jakąś misję, czy po prostu zarabiać pieniądze. Ktoś przychodzi, siada przy komputerze, chce zrobić swoje i iść do domu, i serio niepotrzebne są mu cudze oceny i osądy wygłaszane na kanwie krzywdzących przekonań.

Więc weźcie się kurwa odczepcie od siebie! 

I na koniec: jeśli gdzieś w sferze publicznej jest rozmowa o prawach kobiet, to nie znaczy, że ktoś chce te prawa zabrać mężczyznom i dać kobietom. Jeśli mówi się o mniejszościach czy grupach społecznych, które przez wieki były marginalizowane, to serio nie znaczy, że ktoś inny ma się opodatkować ze swoich praw do bycia człowiekiem. 

Ważne linki: